Macie czasem takie chwile, kiedy czujecie, ze
wszystko dosłownie wali się na głowę i najlepszą opcją byłoby skulić się,
schować, zniknąć? Ja ostatnio tak mam.
Trochę mnie nie było na blogu, ale czuję jakąś niemoc i słowa znikają zanim
pojawią się wystukane na klawiaturze komputera. Dużo się ostatnio działo u
mnie, niekoniecznie dobrego. Dzisiaj mam bardzo smutny dzień. Nad ranem zmarł
mój Dziadek. Zachorował prawie dwa tygodnie temu, właściwie to już straciłam
rachubę czasu, praca-dom, dom-praca i to zmęczenie, jak otępiający ból głowy. W
pracy też problemy, bo jak przerażająco mało musi się czuć ktoś, kto by się
poczuć przez chwilę wielkim i ważnym potrzebuje wdeptać drugiego człowieka w ziemię
jak robaka. Też to znacie? Ale perspektywa dzisiejszego dnia nie pozwala mi się
dłużej przy tym zatrzymywać. Dziadek nigdy dotąd nie chorował poważnie, miał 75
lat. Zawał. Był bardzo dobrym człowiekiem. Zdążyłam go jeszcze odwiedzić
ostatni raz w szpitalu, gdy już oddychały za niego maszyny. Zdążyłam się
pożegnać i powiedzieć do zobaczenia w lepszym świecie. Wierzę, że mnie
usłyszał. Wtedy na OIOMie poczułam taki wszechogarniający spokój. Tak spokój to
najlepsze słowo, żeby opisać to co tam poczułam. We czwartek pogrzeb. Moja
rodzina jest w ogóle bardzo skłócona, mało kto się do kogo odzywa. Dziadek to
był ojciec mojej Mamy. Mama nie rozmawiała z Babcią i Dziadkiem od kilku lat, długo by o tym opowiadać. Wstyd mi trochę, że
tak jest, że to niesprawiedliwe, że rodzina powinna się trzymać razem. No niestety
nie zawsze tak się dzieje. Ja też z powodu Mamy długo się nie odzywałam do
Dziadków, winiłam ich za tę sytuację. Na szczęście jakiś czas temu udało mi się
spojrzeć na to z innej, bardziej dorosłej i mniej jednostronnej perspektywy.
Cieszę się, że Dziadek zdążył poznać mego synka. Że nie odebrały nam tego bezsensowna, złość,
rozgoryczenie i pretensje. Bo po tej drugiej stronie gniewu nic nie ma. Jest
tylko pustka, brak sensu i śmierć… Przypomniał mi się fragment wiersza Kazimierza
Dąbrowskiego „Posłanie do nadwrażliwych”:
„Bądźcie
pozdrowieni za waszą wyłączność i trwogę przed utratą bliskich
za
wasze zachłanne przyjaźnie i lęk, że miłość mogłaby umrzeć jeszcze przed wami
(…)
bądźcie pozdrowieni nadwrażliwi”.
Dziadku, nie mówię żegnaj; tylko do zobaczenia…
Komentarze
Prześlij komentarz